jest chujowo... nie mam w ogóle siły ani motywacji na dalsze działania. nie przestrzegam swoich zasad i upadam pod ciężarem wyzwań na każdym kroku. zaś nie-zakończone sprawy ciążą i nie dają swobody myślenia, a nawet poruszania się. a przecież robię to wszystko dla siebie. przecież to ja mam być z siebie zadowolona i dumna.
spoglądam na nowy plan treningowy i zastanawiam się, czy wytrzymam, jeśli podejmę się wyzwania od wtorku oraz czy od jutra będę znów przestrzegać pewnych wytycznych. własna idealność; idealność dla siebie. to nie jest takie proste jak się wydaje. nie jest takie proste, kiedy przez wiele lat żyło się jednym rytmem, schematem. zaś zmiany są potrzebne. szczególnie teraz. bo muszę czymś myśli zająć. by móc normalnie oddychać.

ale ja boję się własnych słabości. za każdym razem mam wrażenie, że mi się uda, że tym razem dam radę, że to ostatni raz. a potem? a potem szukam wymówek żeby usprawiedliwić się przed samą sobą. dlatego siebie nienawidzę. i nienawidzę swojego ciała. bo nie umiem zebrać się w sobie, aby coś osiągnąć.

jestem tym wszystkim przytłoczona. nie umiem poradzić sobie z własnym życiem i go uporządkować. każdy dzień zlewa się z kolejnym i następnym. płakanie w poduszkę. notoryczne budzenie się w nocy. zwiększony lub całkowity brak apetytu. beznadziejność.

2 komentarze:

  1. Długo zastanawiałam się co napisać..siadam, zastanawiam się i ciągle myślę. Niestety to Ty musisz znaleźć rozwiązanie tej trudnej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę tu własne myśli, choć ubrane w ładniejsze słowa... Choć ja nie mogę podjąć się jakichkolwiek radykalnych działań, bo nie mogę znaleźć czegoś co mnie zmieni i jednocześnie uczyni szczęśliwą.
    Nie ma nic lepszego niż chęć doskonalenia własnego ciała - zajmuje czas, pomoże ci nie myśleć o złych rzeczach i uszczęśliwia gdy widzisz zmiany. Szkoda, że takie rzeczy mnie nie kręcą, jestem leniem i życiową kaleką ;)
    Ale jak już się tego złapiesz, to nie puszczaj, bo nie ma nic gorszego niż stracenie sensu istnienia. Trzeba się trzymać, nawet gdy czujesz, że powoli puszczasz. Zwłaszcza, gdy gonią cię chore przyzwyczajenia, brak chęci, czy stare koszmary.
    Znam istotę beznadziejności, zwłaszcza gdy problem tkwi problem tkwi w duszy. W takiej sytuacji największą pomocą od innych jest okazanie rozumienia i wsparcia, a czasami nie ma wokół nas nikogo kto zrobił by chociaż tyle.

    PS: Być może wiem jakich dawnych rzeczy ci brakuje, choć nie o to mi tym razem chodzi. Zatkało mnie, gdy otworzyłam linka, bo to jedna z piosenek, które znaczą dla mnie naprawdę wiele i towarzyszyła mi w wielu wyjątkowych sytuacjach. I mi brakuje pewnych dawnych rzeczy gdy jej słucham.

    Poza tym, nie można przeżyć większego mindfucku widząc teledysk po raz pierwszy i będąc akurat zjaranym ;)

    OdpowiedzUsuń